Żyjący współcześnie ludzie są podobno wyjątkowo zapracowani. Stresujące warunki, ciągły wyścig szczurów, niskie zarobki, duża konkurencja i konieczność stałego udowadniania swojej wartości jako pracownika, jak też ustawicznego podnoszenia swoich kwalifikacji sprawiają, że wiele osób czuje się po prostu wyczerpanych – i nie ma czasem ochoty iść do pracy. Krótkie urlopy – zbyt krótkie, jak na ilość pracy, jaką w ciągu roku trzeba wykonać – niczego nie rekompensują. Kiedy więc czasem nachodzi Cię ochota, żeby kolejny dzień spędzić we własnym domu, zamiast iść na wiele godzin do firmy, możesz z nią uczciwie walczyć, a możesz… wykorzystać kilka ciekawych wymówek, żeby jednak zrobić sobie wolne! Sprawdź jak przekonać swojego szefa, że dziś po prostu nie możesz stawić się na czas!
Ważni klienci są dla firmy na wagę złota, a zatem wszelkie dogrywania kontraktów, wyjaśnianie szczegółów umowy, czy też dopiero jej omawianie są świetnym pretekstem, żeby nie stawić się w pracy! Można rzeczywiście iść na spotkanie z klientem, ale po wyrwaniu się wcześniej nie wracać do biura, tylko udać się do domu – a można w ogóle z nikim się nie spotykać, tylko urządzić sobie wspaniałe spotkanie z ulubioną książką i kawą w swoim salonie.
Jeśli ktoś ma nieco swobody w pracy i zajmuje się swoimi własnymi projektami nie powinien raczej mieć problemu, gdy złoży szefowi podobne wyjaśnienie – trzeba tylko uważać, żeby klient nie miał też bezpośredniego kontaktu z szefem, bo wówczas wszystko się może wydać!
Wiele osób wykonuje powierzone zadania w domu – obecnie to dosyć popularny tryb pracy, ponieważ mamy internet. Możemy swobodnie napisać do klientów, zadzwonić do nich, zalogować się do swojego pracowniczego konta i wypełnić wszystkie obowiązki itp. Nie trzeba wcale być na miejscu – w firmie – żeby pracować. Z jednej strony nie jest to może okazja do zrobienia sobie dnia wolnego, ale na pewno będzie on wyglądał lepiej, niż gdyby trzeba było jechać do pracy, wracać, tracić czas na pogaduszki z innymi pracownikami, spieszyć się, będąc pod czujnym okiem szefa itp. W domu wszystko można wykonywać w swoim rytmie, a nawet dłużej pospać. Nie tracimy też czasu na przejazdy, więc automatycznie po wypełnieniu wszystkich obowiązków od razu możemy wyskoczyć na miasto, albo wskoczyć do wanny. Możemy też raczyć się smakołykami nie tylko w trakcie przerwy śniadaniowej!
To jeden z najlepszych argumentów, żeby nie stawić się w miejscu pracy. Każdemu może przecież przydarzyć się choroba, a przyjście w takiej chwili do pracy byłoby równoznaczne nie tylko z niewłaściwym wykonywaniem swoich obowiązków (na przykład z powodu silnego bólu głowy, trudności z koncentracją itp.), lecz również z ewentualnym zarażeniem pozostałych pracowników czy klientów. To ryzyko, którego wiele firm raczej nie podejmuje – dlatego szefowie pozwalają choremu pracownikowi zostać w domu.
Choroba, czy też wizyta u lekarza to zatem doskonała wymówka, żeby nie iść do pracy, jednak uważajmy na częstotliwość z jaką ją stosujemy. Zacznijmy od tego, że zbyt częste wykorzystywanie tej wymówki wzbudzi podejrzenia, a skończy się na tym, że pewnego razu, gdy naprawdę będziemy się chcieli wybrać do lekarza, czy też zachorujemy, nikt nam w firmie nie uwierzy!
Śmierć bliskiej osoby to argument naprawdę ciężkiego kalibru, żeby nie musieć iść do pracy któregoś dnia. Oczywiście, większość szefów jest wyrozumiała na tym polu i z pewnością nie będzie się sprzeciwiać wzięciu dnia wolnego. Z drugiej jednak strony czy naprawdę te kilka godzin w domu jest warte wmawianiu wszystkim, że nie żyje ojciec czy ukochana babcia i odbieraniu od innych kondolencji? W dodatku może się kiedyś zdarzyć wpadka i uśmiercimy kogoś drugi raz, gdy będziemy chcieli wziąć kolejny dzień wolny. Nie mówiąc już o tym, że jeśli ta osoba faktycznie umrze, będziemy mieć trudność z wzięciem dnia wolnego… O wiele lepiej więc chyba negocjować wolny dzień jako rekompensatę za spędzone w firmie nadgodziny - wówczas będzie to uczciwy i zasłużony odpoczynek.